- To było trudne zadanie. Należało wpisać budynek w
trójkątną działkę placu Berka Joselewicza, otoczoną z jednej
strony starą zabudową, a z drugiej przeznaczoną w
przyszłości pod nową architekturę. Gmach będzie miał
wydzielone skrzydło na pomieszczenia administracyjne i
pracownie oraz część dydaktyczną z salą audiowizualną, salą
wystaw czasowych i kawiarnią. Na pierwszym i drugim piętrze
znajdą się ekspozycje stałe. Z najwyższej kondygnacji będzie
dostępny taras z widokiem na przemyską Starówkę. W
podziemiach zaplanowane zostały magazyny muzealne, z
dojazdem od ul. Wałowej. Budynek zostanie otoczony ścianą
zieleni.
- Jest pan związany z Przemyślem?
- Jak każdy mieszkaniec Galicji. Wychowałem się i
studiowałem w Krakowie. Przemyśl - obok Zamościa - to
tradycyjne miejsce praktyk studentów architektury. Nie można
uprawiać tego zawodu nie mając sympatii do Przemyśla, nie
podziwiać jego malowniczego położenia, układu
urbanistycznego, zabytków. A teraz Przemyśl stał mi się
jeszcze bliższy.
- Pana reakcja na wiadomość o wygranej?
- Najpierw byłem zaskoczony. Później przyszło
niedowierzanie. W końcu usiłowałem odpowiedzieć sobie na
pytanie: za co dostałem tę nagrodę? Oglądając wystawę
architektoniczną w Rzeszowie uświadomiłem sobie, że wziąłem
udział w mocno obsadzonym konkursie. To tym większa
satysfakcja.
- Projektuje pan razem z córkami...
- W skład zespołu wchodzą: Magdalena - adiunkt na
Politechnice Krakowskiej, gdzie razem pracujemy oraz
Katarzyna. Ta druga pracuje w prywatnym zespole
architektonicznym. Wspólnie zdobyliśmy kilka nagród.